|
...::: IMPERIUM ROMANUM :::... Forum poświęcone Cesarstwu Rzymskiemu i nie tylko. Moribus antiquis stat res Romana virisque.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Flavius Aetius
Stały użytkownik
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 21:54, 09 Gru 2006 Temat postu: Bitwa nad Mostem Mulwijskim |
|
|
Temat mówi sam za siebie. Wasze opinie i ocena tej jednej z najbardziej zagadkowych, w moim przekonaniu, bitew w historii świata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Magnecjusz Antonius
Pontifex Maximus
Dołączył: 25 Maj 2005
Posty: 441
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Południowe prowincje Imperium/Kraków
|
Wysłany: Nie 1:27, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Hmm.. bitwa przy Moście Mulwijskim. Tak, dziwne to było starcie dwóch cesarzy, z których jednego miał podobno wspierać sam Chrystus. Zawsze wydawało mi się to naciągane i sprawiało wrażenie, że to czysty wymysł propagandy cesarskiej, która starał się tym samym zalegitymizować włądze Konstatnyna - że to niby sam Bóg tak zadecydował, wskazujac kto ma zwyciężyć. Takie przypuszczenia wydają mi się najbardziej prawdopodobne. Zresztą, tak samo jak w wypadku negocjacji i perswazji, za pomoca których papież Leon miał nakłonić Attylę do odstapienia od Rzymu (sam widok osoby papieża, miał przekonać wodza Hunów).
Wracając do Mostu Mulwijskiego, to trochę trudno odtworzyć jej przebieg, ale z tego co pisał Krawczuk w "Poczcie.." wynika, że wojska Maksencjusza uległy po prostu przewadze armii Konstantyna. Większość z żołnierzy nich zginęła w czasie odwrotu po drewnianym moście, który zawalił się pod ich ciężarem. Sam Maksencjusz miał pecha, że jego koń poślizgnął się na kamieniach i wpadł do wody razem z nim. Ciężka zbroja dopełniała reszty, pogrążajac cearza w nurtach Tybru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Flavius Aetius
Stały użytkownik
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:47, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Dla chrześcijan wieku III tylko fakt przyjęcia przez Konstantyna ariańskiego wariantu chrześcijaństwa był jedyną przeszkodą w jego kanonizacji, my jednak dzisiaj jesteśmy bardziej sceptyczni i ostrożni w ocenie tego cesarza. Według mnie jako władca Rzymu i człowiek, który stara się wszelkimi możliwymi sposobami osiągnąć korzystne dla państwa cele, Konstantyn okazał się jednostką wybitną, natomiast jeśli chodzi o jego prywatne upodobania, charakter to obok Nerona i Domitiana był jednym z najokrutniejszych władców wszechczasów. Sądzę nawet, że dwaj wspomniani cesarze nie dorastają mu pod tym względem do pięt, albowiem oni przeważnie mordowali z pobudek politycznych ( jednostki zagrażające ich pozycji, spiski, próby zamachu stanu), co jednak tłumaczy bezlitosne usuwanie przez Konstantyna poszczególnych członków jego rodziny, czyli osoby w większości mające znikomy wpływ na losy całego imperium? Nie wspomnę już o sposobie, w jaki je zabijał. A zatem w świetle powyższych faktów wynoszenie Konstantyna na ołtarze tworzy swego rodzaju paradoks, związany oczywiście z jednym jedynym wydarzeniem, na którego podstawie narosły dziesiątki iście hagiograficznych legend: bitwa nad Mostem Mulwijskim. Starły się tam dwie najpotężniejsze armie rzymskie, można rzec Zachód Konstantyna i Wschód Maxentiusa. Skąd jednak wziął się pogląd, ba, przekonanie, że Konstantyna wspomagał chrześcijański bóg, tym bardziej nieprawdopodobny, jeśli wspomni się wrogą politykę skierowaną przeciwko wyznawcom Chrystusa jego poprzednika Konstantyna, Galeriusa? Jestem w stanie wskazać co najmniej dwa czynniki: po pierwsze, wydany przez tegoż Galeriusa dwa lata przed śmiercią edykt tolerancyjny, który straszlwie schorowanemu władcy nie zdołał już co prawda przysporzyć popularności, lecz dla jego następcy posłużył jako doskonała podstawa do dalszej, ugodowej polityki wobec chrześcijaństwa, wyrosłej w końcu w przyjaźń, po wielu przychylnych aktach, stanowiących drugi powód. Jest to ogromny plus Konstantyna, że jako pierwszy z cesarzy, co zapewne wynika z ogromnej już wówczas liczby wyznawców Chrystusa, zdołał poznać ich jako nie tylko potężną siłę rozumianą prozaicznie i kwantytatywnie, lecz również jako moc zdolną legitymizować oraz, jak w przypadku właśnie Mostu Mulwijskiego, hieratyzować każdy jego krok. Był to z jego strony niezwykle udany chwyt psychologiczny, ujęty w formę propagandy, że oto po wiekach ucisku i zniewolenia, podsycanych okresowo przez Maximina Thraxa, Deciusa czy Valeriana przyszedł czas na swoiste odwrócenie ról. Było rzeczą jasną, że masy chwycą tę przynętę. Okazała się ona na tyle dla nich atrakcyjna, że dzieła Konstantyna nie zdołał zburzyć nikt przez prawie sto lat, dlatego w roku 395 Theodosius mógł bez większych przeszkód dokonać aktu uczynienia chrześcijaństwa religią panującą. Wracając do Konstantyna niebagatelny był też, jak sądzę, wpływ jego matki św. Heleny, osoby silnej i zdecydowanej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|